Tej
nocy śniły mi się straszne koszmary (tak naprawdę jeden i ten sam…). Szłam w
ciemności. Kiedy podeszłam do lampki palącej się na pomarańczowo, przeszył mnie
dreszczyk i później wszystko zaczęło wirować. Czułam się jakbym była porwana
przez potężne tornado (chociaż ani razu nie zobaczyłam tego zjawiska pogodowego).
Wtedy obudziłam się.
Przez
dłuższy czas nie mogłam zasnąć, a gdy mi się udało, przeżyłam znowu ten
koszmar, co poprzednio. Obudziłam się w tym samym momencie, co wcześniej. To
było dziwne. Nawet bardzo dziwne…
Postanowiłam
już tej nocy nie zasypiać. „Przecież rano wrócę do domu i wyśpię się ile tylko
zechcę” – pomyślałam. Niestety moja senność wygrała i znowu miałam ten sam
koszmar i obudziłam się wtedy, kiedy porwało mnie tornado… Wow, trzykrotne déjà
vu. Chyba pobiłam wszystkie
rekordy.
Już
za nic nie chciałam spać, dlatego włączyłam moją ulubioną piosenkę „On ira”
ZAZ. Zastanawiałam się, dlaczego miałam ten sam koszmar… I dlaczego śniła mi
się pomarańczowa lampka? I przeszywał mnie jakiś dziwny dreszcz?
Olśniło
mnie. Przecież tak trafiłam do tej chatki… Najpierw zobaczyłam pomarańczową
lampkę, a później, jak przekraczałam próg tego „mieszkania” przeszył mnie
dreszcz… Ale dlaczego mi się to śni? I jeszcze do tego tornado? Nic z tego
nie rozumiałam… Już nie miałam siły na dłuższe przemyślanie tego, co się
działo. Po raz kolejny ogarnęła mnie moc snu. Zasnęłam. I nie obudziłam się
wtedy, co wcześniej. Nie pamiętałam co mi się śniło po tym tornadzie, ale wiem,
że ten koszmar się już skończył.
*****
Kiedy się
obudziłam zobaczyłam, że słońce jest już wysoko na niebie, bo oświetlało całą
chatkę. Musiałam długo spać… Chatka była naprawdę mała i opuszczona. Nie było
tam żadnych mebli. Spojrzałam na cały bałagan, który wczoraj narobiłam. „O nie,
muszę to wszystko spakować!” – pomyślałam – „ Ale do domu mam stąd blisko,
więc dam radę. DAM RADĘ!”.
Wszystko było
jeszcze mokre… No cóż, musiałam jakoś wytrzymać. Niedługo będę w domu i wezmę
gorącą kąpiel w wannie… Powoli zaczęłam pakować mokre rzeczy do mokrego plecaka. Najpierw
podręczniki, później zeszyty, a na końcu piórnik i resztę dodatków. Moją
książkę postanowiłam nie wkładać do plecaka. Lepiej gdy wezmę ją osobno w
reklamówce, bo wtedy nie powinna się zniszczyć.
Telefon
schowałam do kieszeni, plecak wzięłam do prawej ręki, ponieważ nie miałam
ochoty nosić go mokrego na plecach, a reklamówkę do lewej. Obejrzałam się za siebie, żeby się upewnić,
czy na pewno nic nie zostawiłam. „Chyba nie…” – miałam taką nadzieję – „Im
szybciej będę w domu tym lepiej”. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam
skrzypiące drzwi chatki.
To, co zobaczyłam zamurowało mnie. Upuściłam
wszystkie swoje rzeczy na ziemię.
~~~~~~~~~~~~~~
~~~~~~~~~~~~~~
Troszeczkę dłuższy post ^^ Mam nadzieję, że Wam się spodobał :)
Jeżeli interesuje Was mój blog i go czytacie, to dodajcie się do "Observateurs :)"
Dziękuję za wszystkie komentarze, to naprawdę motywuje ^^
Niestety pod drugim rozdziałem są tylko dwa komentarze... :'(
Zresztą bardzo dziękuję Berruni i Merr <3 Dziękuję, że mnie wspieracie :*
Proszę, jeżeli przeczytałeś ten post, to skomentuj!!!
Może być nawet jedno słowo, np.: ok, fajne, okropne...
CZYTASZ = KOMENTUJESZ
Cudowne *_* Przecież wiesz ;) Masz prawdziwy talent więc pisz dalej i nie przestawaj <3 Oprócz tego jestem ciekawa, co tam zobaczyła ;*
OdpowiedzUsuńdziękuję <3
Usuńto ty masz talent!!! ;P
piszę, piszę ^^
Mówię Ci, że piszesz świetnie, a Ty mi nie wierzysz... A więc, czekam na kolejny rozdział! :*
OdpowiedzUsuńdziękuję :*
Usuńale nadal nie wierzę :P
Świetny! Fajnie piszesz. Jestem ciekawa co zobaczyła :) piszę dalej
OdpowiedzUsuńdziękuję ^^
Usuńjuż zabieram się do pisania xD
Dłuższe, dłuższe, dłuższe! Rozdział interesujący szczególnie zakończenie :3 Nie mogę doczekać się następnego!
OdpowiedzUsuńPS Ja tez chcę dedyka! :(
Jula XD
dzięki xD
Usuńspokojnie, Ty też będziesz miała dedyka ^^