sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 18



Z dedykacją dla Malwy <3

Szliśmy w milczeniu. Ściemniało się coraz bardziej, a nadal nie zauważyłam pałacu. Długo byłam w domu Abli. Za długo. Teraz był już późny wieczór...

- Tarik, jeszcze daleko?

- Tak - odwrócił się do mnie - Nie dojdziemy tam szybko nawet biegnąc... - zastanawiał się, co zrobić - Musisz tam być dzisiaj? 

- Nie... W sumie, to mi się nie spieszy do pałacu...

- To dobrze, chodź. 

Ruszył szybko w przeciwna stronę. 

- Tarik, poczekaj! - podbiegłam do niego - Gdzie idziemy?

- Po pierwsze, mów do mnie Tar, a nie Tarik. 

- Dobra, Tar. 

- Po drugie, mieszkam niedaleko. 

- Czyli idziemy do twojego domu, tak?

- Dokładnie. W nocy pewnie będzie jeszcze więcej strażników. 

Skręcił w jakąś uliczkę, a ja za nim. Po paru krokach zatrzymał się i odwrócił się do mnie.

- Już jesteśmy.

To naprawdę było niedaleko. 

Tarik otworzył drzwi i przepuścił mnie do środka. Kiedy wszedł, zapalił pochodnie i wziął ja do ręki. Nie widziałam jego domu z zewnątrz, bo było zbyt ciemno, ale wewnątrz przekonałam się, że Tarik nie należał do zamożnych osób. Miał tylko małą kuchnię połączona z „dużym” pokojem i dwie sypialnie. Skromnie, ale ładnie. 

- Jesteś głodna? - spytał chłopak. 

Dopiero wtedy poczułam, że od rana nic nie jadłam. 

- Trochę...

- Usiądź na tym krześle, a ja zaraz ci coś przyniosę. 

Ledwie zdążyłam usiąść, a Tarik już przyniósł chleb. Ugryzłam kawałek i od razu poczułam się lepiej. Chleb nie zaspokoił mojego głodu... Ale i tak byłam wdzięczna Tarikowi, że się ze mną podzielił. To miłe z jego strony... Przez cały czas jedzenia, Tarik przyglądał mi się tak, jakby chciał coś powiedzieć. Jednak tego nie zrobił.
Później pokazał mi gdzie jest łazienka i pokój, w którym mogę spać. Szybko się opłukałam i położyłam się w ubraniu na łóżku (nie miałam piżamy). Już po chwili zawładnął mną sen. Niestety to nie był fajny i miły sen, tylko koszmar…
Na początku śniło mi się, że znowu wylądowałam w lochu w pałacu Kleopatry. Zobaczyłam Gassa, który mówił, że wszystko będzie w porządku. Stał po drugiej stronie kraty, która nie pozwalała mi wyjść na wolność. Miał klucz w ręku, ale nie otworzył mojej celi.
Potem ujrzałam Cezara podczas posiedzenia senatu. Widziałam jak spiskowcy zadawali mu rany, a on był bezbronny. Jego ostatnimi słowami były te, o których dowiedziałam się z podręcznika od historii: „I ty, Brutusie, przeciwko mnie?”. Brutus odpowiedział mu ostatecznym ciosem. Ta scena była tak realna, że wydawało mi się, że naprawdę tam się znajdowałam, tylko nie mogłam się ruszyć. Tak mi było żal Cezara, że poczułam łzy spływające mi po policzkach. W takim stanie obudziłam się z krzykiem. Kiedy się trochę uspokoiłam, usłyszałam kroki. Super, musiałam oczywiście być tak głośno, żeby obudzić Tarika. Świetnie.
           Po chwili Tar wszedł do pokoju.


- Co się stało? Wszystko w porządku? Słyszałem jak krzyczałaś… - słychać było troskę w jego głosie.

- Tak, wszystko dobrze. – chciałam, żeby to zabrzmiało przekonująco, ale mój głos drżał.

Tarik zauważył to. Wyszedł i wrócił z pochodnią. Gdy zobaczył w jakim byłam stanie od razu powiedział:

- Alex, przecież widzę, że nie jest wszystko dobrze. – przysunął krzesło, które było w pokoju, do łóżka, na którym leżałam – Nie potrafisz kłamać – dodał z lekkim uśmiechem, powiesił pochodnię na ścianie i usiadł.

- Naprawdę, wszystko w porządku…

- Alex, wiem, że to nieprawda.

- Ale… - znowu załkałam chociaż to do mnie niepodobne. Rzadko płaczę. – Tar, nie zrozumiesz…

- Błagam cię, Alex! Ciągle mi powtarzasz, że nic nie zrozumiem, ale jak mam cokolwiek wiedzieć skoro nie chcesz mi nic powiedzieć?

- Miałam po prostu zły sen. Nic ciekawego, naprawdę.

- Po prostu powiedz, że nie chcesz mi nic wyjaśnić.

Westchnęłam.  Dałam za wygraną.

- Dobrze, Tar, spróbuję ci trochę wytłumaczyć… Ale w takim razie muszę zacząć od początku. Tylko proszę, nie śmiej się ze mnie. Nie karzę ci wierzyć w to, co powiem, ale to prawda.

Opowiedziałam mu wszystko. Nawet to, jak uciekłam z pałacu i trafiłam do domu Abli. Dosłownie wszystko. Zaufałam mu, chociaż sama nie wiedziałam dlaczego… Był jedyną osobą, która dowiedziała się całej mojej historii ze wszystkimi szczegółami. Miałam nadzieję, że nie popełniłam błędu mówiąc mu o tej całej przepowiedni i „Wojowniczce”…

                Tarik ani razu mi nie przerwał, po prostu słuchał. Byłam pewna, że musiał zapisywać każde moje słowo w pamięci, żeby ułożyć całą tą skomplikowaną układankę w jedną logiczną całość. Kiedy skończyłam mój monolog, spojrzałam na niego. Przez chwilę wpatrywał się we mnie, nie mogąc uwierzyć w tę moją dziwną opowieść. Wydawało mi się, że to milczenie trwało przez wieczność.

- To niesamowite, Alex… - zaczął. Widziałam, że był zaskoczony. – Wierzę ci, choć to się wydaje absolutnie niemożliwe.

Ulżyło mi.

- Dziękuję, Tar.

- Ale za co mi dziękujesz? – zapytał z łobuzerskim uśmiechem.

- Za wszystko – uśmiechnęłam się – Z tego wszystkiego nie opowiedziałam ci mojego koszmaru! – zorientowałam się.

- Rzeczywiście – roześmiał się – Powiesz mi?

Opowiedziałam mu.

- Alex, to tylko sen – próbował mnie pocieszyć.

- Tak, wiem. Mówiłam ci, że to nic ważnego.

- Skąd wiesz, że to jest nieważne?

Wzruszyłam ramionami.

- Spróbuj zasnąć, Alex. Jutro zaprowadzę cię do pałacu.

Dopiero wtedy poczułam, jak bardzo byłam zmęczona.

- Dobranoc, Tar. – powiedziałam zamykając oczy.

- Dobranoc, Alex.



*****



                Obudziłam się, krzycząc „NIEEE!”. Następny koszmar…

- Alex? – nawet nie zauważyłam, kiedy Tarik pojawił się w drzwiach do pokoju. Tym razem od razu przyszedł z pochodnią.

- Przepraszam, Tar. Znowu miałam koszmar. Nie chcę, żebyś przeze mnie był niewyspany…

- To nic, Alex. I tak raczej późno zasypiam i wcześnie wstaję. Chcesz podzielić się ze mną tym koszmarem?

- Śniło mi się… - zaczęłam, a Tarik zawiesił pochodnię i znowu usiadł na krześle przy łóżku – Mówiłam ci o Faridzie, który jest bardzo chory i nikt nie może go uleczyć?

Chłopak przytaknął.

- Więc śniło mi się… - głos mi się załamał – Śniło mi się, że on… - próbowałam powstrzymać napływające łzy. Ostatnio zdecydowanie za dużo płakałam, a to do mnie niepodobne. - … że on… on… u-umarł – zdołałam w końcu z siebie wydusić. Niestety nie potrafiłam się powstrzymać przed szlochem. Co jest ze mną nie tak? Zawsze potrafię się opanować i nie pokazywać, jak spływają mi po twarzy łzy.

Tarik wziął mnie za rękę, przez co chciał dodać mi otuchy. Byłam mu za to wdzięczna (znowu).

- Pamiętaj, Alex, że to tylko zły sen… - powiedział cicho.

- W-Wiem. – szepnęłam w odpowiedzi.

- Będę starał się tobie pomóc, ale jestem jedynie zwykłym chłopem… Zrobię wszystko, na co mnie stać. A teraz spróbuj znowu zasnąć… Wszystko się jakoś ułoży.

Zasnęłam nadal trzymając Tarika za rękę. Tym razem był to spokojny sen…

 ~~~~~~~~~~~~~~


Oto jestem z nowym rozdziałem! Taki bez akcji, ale chciałam, żebyście poznali nowego bohatera - Tarika. Co o nim sądzicie? Jeżeli zauważyliście jakieś błędy (co jest baaardzo prawdopodobne), to napiszcie o nich w komentarzu. ;)

CZYTASZ = KOMENTUJESZ