niedziela, 28 grudnia 2014

Rozdział 21

                Wchodząc do sali tronowej, czułam się przerażona. Niestety nie pomagał fakt, że Kleopatra siedziała na swoim wysokim, złoconym tronie i musiałam podnosić wzrok, żeby na nią spojrzeć. Sala była bogato zdobiona, pokryta różnymi płaskorzeźbami. Musiałam uklęknąć, powiedzieć formułki, których nauczyła mnie Donia i wysłuchać królowej. Byłam bardzo zdziwiona jej przemową. Tak naprawdę tylko na początku Kleopatra wspomniała coś o moim „odejściu”. Skomentowała to bardzo krótko: to się nie może powtórzyć, więc jeżeli chcę gdzieś wyjść muszę powiadomić ją o tym przez strażników lub służących i dopiero kiedy dostanę pozwolenie… Nieważne. W każdym razie tylko o tym wspomniała. Później mówiła o czymś zupełnie innym. O czymś, czego bym się w życiu nie spodziewała. Może gdybym czytała książki o czasach Kleopatry i w ogóle, ale i tak pewnie to by mi umknęło. Muszę wszystko na spokojnie przemyśleć. Mam wrażenie, że królowa powiedziała mi o tym wszystkim, żebym zastanowiła się nad tą przepowiednią. Patrzyła na mnie… jakby miała nadzieję, że jej pomogę. Niestety ja nie sądziłam i nadal nie sądzę, że jestem w stanie pomóc.

                Od razu po tym spotkaniu, strażnicy chcieli odprowadzić mnie do pokoju, ale ja chciałam zobaczyć jeszcze raz tę przepowiednię. Musieli się wrócić do królowej i spytać, czy mogę wejść do Sali Przepowiedni. Kiedy wrócili do mnie i oznajmili mi, że mogę tam wchodzić, kiedy chcę, nadal byli zdziwieni. Zaprowadzili mnie tam, a ja starałam się zapamiętać drogę.

                Zostawili mnie samą w Sali Przepowiedni. Nie wiedziałam, czy czekają przed drzwiami i pilnują, żebym nie uciekła. Usiadłam na środku jaskini i patrzyłam na przepowiednię. Tym razem była oświetlona. Dwie pochodnie były zawieszone po obu bokach. Dla mnie to i tak nie miało znaczenia, bo nie potrafiłam odczytać tekstu. Jednak słowa zapamiętałam. Byłam tu z Kleopatrą… parę dni temu? Straciłam poczucie czasu.

Niepokonany władca zostanie zabity przez spiskowców.
W ich gronie znajdą się także jego przyjaciele.
Wtedy życie jego dziecka będzie zagrożone.
Jedynie Wojowniczka będzie w stanie uratować dziecko.

Musiałam uporządkować myśli. Przed chwilą dowiedziałam się o czymś bardzo ważnym. Mianowicie Ptolemeusz XIV, brat i jednocześnie mąż Kleopatry, zmarł wczoraj w tajemniczych okolicznościach. Nawet nie zdążyłam go poznać. Królowa powiedziała jeszcze jedną ważną rzecz – koronacja trzyletniego Cezariona odbędzie się za tydzień. Dowiedziałam się również, że jest 26 kwiecień, więc w lochu siedziałam miesiąc. Może trochę więcej.
Dobra, najpierw przepowiednia.

Niepokonany władca zostanie zabity przez spiskowców.
W ich gronie znajdą się także jego przyjaciele.

Tu chodzi o Cezara, nic dodać, nic ująć.

Wtedy życie jego dziecka będzie zagrożone.

A ten fragment mówi o Cezarionie. Jego życie będzie zagrożone, bo później Oktawian go zabije.

Jedynie Wojowniczka będzie w stanie uratować dziecko.

Co do tego, nie mam pojęcia, jak to skomentować. Według Kleopatry, to o mnie chodzi, ale ja nie jestem przekonana. Ale wypadałoby pomyśleć chociaż chwilę. Cezarion umrze, jak będzie miał jakieś piętnaście… nie, siedemnaście lat, a teraz ma trzy. Mam go „uratować” przed czy po koronacji? Bo to ważne. I w ogóle jak mam go uratować? 

                Usłyszałam, jak otwierają się drzwi. Jeden ze strażników wszedł i powiedział, że powinnam już wracać do pokoju. Kiwnęłam tylko głową, spojrzałam jeszcze raz na przepowiednię i tajemnicze hieroglify i wyszłam za strażnikiem z Sali.

 ~~~~~~~~~~~~~~

Wracam do Was z nowym rozdziałem. Przepraszam za tę przerwę. Nadal mam małe problemy z weną. :/ 
Dziękuję Merr za korektę ;* Nie wiem, czy to przeczytasz, ale i tak dziękuję <3
Następny rozdział opublikuję w nowym roku, więc już teraz życzę Wam fajnego sylwestra i szczęśliwego nowego roku! :D

Oczywiście...
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

środa, 24 września 2014

Czy ktoś jeszcze czyta moje opowiadanie? Czy ktoś o mnie pamięta?

Dwudziesty rozdział opublikowałam 14 września, czyli ponad dwa tygodnie temu. Rozumiem, że mogliście tego nie zauważyć, bo miałam długą przerwę...
Jednak jeżeli do 5 października (niedziela) nie pojawi się żaden komentarz pod dwudziestym rozdziałem (nie liczę spamu), to najprawdopodobniej zawieszę bloga na czas nieokreślony. Mam zamiar skończyć to opowiadanie, ale nie muszę go dalej publikować, jeżeli nikt go nie czyta. Mogę pisać dla siebie ;) Jeżeli zawieszę bloga, to, kto wie, może wrócę? Wszystko jest możliwe :)
W dodatku mam teraz mało czasu na pisanie i brak weny... A jeżeli nikt nie czyta i nie komentuje, to nie mam motywacji publikowania mojego opowiadania.

Zobaczymy, co będzie dalej. Wszystko zależy teraz od Was :)
 

niedziela, 14 września 2014

Rozdział 20



Zostałam zaprowadzona przez trzech strażników do mojego byłego pokoju. Chyba myśleli, że im ucieknę, bo niby po co taka obstawa? Wystarczyłby jeden strażnik! Czułam się okropnie. Miałam wrażenie, że wchodząc do pałacu, zostałam pozbawiona wolności. Byłam zależna od Kleopatry, która… No, nie przepadała za mną.
Strażnicy przepuścili mnie, żebym pierwsza weszła do pokoju. Kiedy znalazłam się w środku, usłyszałam za sobą zamykane drzwi. Odwróciłam się. Zamknęli mnie. Szarpnęłam za drzwi, ale to nic nie dało. Zamknęli mnie na klucz. Opadłam na łóżko i od razu tego pożałowałam, bo zapomniałam, jakie ono było twarde. Wróciłam do pałacu… Z własnej woli. Chciałam wyjaśnić wszystko Kleopatrze, poprawić nasze relacje, udowodnić jej, że nie jestem tą Wojowniczką… A oni mnie zamknęli. Miałam nadzieję, że będzie wszystko dobrze, że uda mi się porozmawiać z królową, a tu guzik z tego. Trochę nie rozumiałam zachowania strażników. Przyszłam do pałacu sama. No dobra, z Gassem. No tak! Czemu byłam taka głupia? To wydaje mi się teraz oczywiste… Już zrozumiałam. Ci strażnicy na ulicy chcieli mnie złapać i zaprowadzić do Kleopatry. Ja jednak zrobiłam to za nich. Do tego jeszcze przekroczyłam próg pałacu u boku Gassa, który jest strażnikiem. Mogli więc pomyśleć, że to on mnie złapał i przyprowadził… Pewnie królowa wydała rozkaz odnalezienia  i przyprowadzenia mnie do jej siedziby. No to jej plan na razie się powiódł. Strażnicy zamknęli mnie, bo nie wiedzą, że przyszłam tu nie z przymusu, tylko z własnej woli. I tak dobrze, że nie wrzucili mnie do lochu. 
Po dłuższym czasie byłam tak znudzona nic nierobieniem, że położyłam się na łóżku i próbowałam zasnąć. Minęło kilka godzin od zamknięcia mnie w tym pokoju, bo słońce powoli zachodziło. Zasnęłam. 
- Alex! Uważaj! - krzyknął Tar. 
Odwróciłam się i zobaczyłam Gassa. Miał miecz w ręku. Zaatakował mnie. Byłam zszokowana, ale uciekłam na bok. Miecz strażnika nawet mnie nie dotknął. Po chwili uświadomiłam sobie, że Gass jest pode mną. Dyszał ciężko, a ja nie pozwalałam mu się podnieść, trzymając kolana na jego klatce piersiowej. Unieruchomiłam go, a Tarik chwycił jego nogi. Zauważyłam także, że miałam w ręku miecz strażnika. I to nie koniec tego wszystkiego... Trzymałam miecz na gardle Gassa. Jakimś sposobem musiałam wyrwać mu go z ręki  i powalić go na ziemię… Tylko dlaczego nie miałam świadomości o tym, co się stało?
Sceneria się zmieniła. Stałam w jakimś pokoju. Znajdowało się tam jedynie krzesło, stolik, skrzynia i łóżko. Wszystko było białe… Prawie wszystko. Wyróżniało się kolorem jedynie jakieś dziecko w łóżku. Podeszłam bliżej. Leżał tam mały chłopiec, powiedziałabym, że miał może jakieś trzy latka, ale nigdy nie byłam dobra w zgadywaniu wieku. W każdym razie ten chłopiec się na mnie patrzył, a ja na niego. Chciałam się zapytać co tu robi, ale nawet nie byłam w stanie otworzyć ust. Nie wiedziałam co robić i jak się zachować. W końcu zdecydowałam się usiąść na krześle.
                Otworzyłam oczy i wrzasnęłam, bo nade mną pochylała się Donia. Służąca szybko się wyprostowała. Była zakłopotana, ale starała się to ukryć. Tłumaczyła się, że musiała mnie obudzić. Nie pytałam o nic więcej, bo myślałam o moim śnie. Kiedy Donia zaczęła mówić mi, jak się powinnam zachowywać przy Kleopatrze, zostawiłam moje rozmyślania na później. Służąca oznajmiła mi, że niedługo zobaczę królową. Co chwilę do swojego wykładu wtrącało to, że jak coś pójdzie nie tak… to Kleopatra o tym nie zapomni i będę musiała ponieść ciężkie konsekwencje.
                Do sali tronowej zaprowadziło mnie dwóch strażników. Czułam wściekłość przez to towarzystwo, ale i tak nie było źle. No ale jak ja miałam czuć się swobodnie, kiedy miałam obstawę w postaci dwóch strażników i szłam na spotkanie z królową Egiptu?! Trochę bałam się tej rozmowy. W końcu teraz to nie jest gadanie o tym, skąd jestem i skąd mam takie dziwne ubranie. Byłam pewna, że Kleopatra oczekuje ode mnie przeprosin, ale ja bym tego nigdy nie zrobiła. Wiedziałam, że jest królową, ma ogromną władzę i może zrobić mi co chce, ale to właśnie ona powinna mnie przeprosić i przyznać mi rację. Ale oczywiście ja, dziewczyna z przyszłości, nie mam prawa dyskutować z głową Egiptu. Donia radziła mi, żebym uważała na to, co mówię. Postanowiłam, że się chociaż trochę postaram. Przez całą drogę moja obstawa nie otworzyła ust. Nawet przez chwilę myślałam, że wycięto im języki. Za dużo czytam i przez to żyję w trochę innym świecie. Chociaż jeszcze niedawno myślałam, że teleportacja i podróż w czasie występują jedynie w książkach i filmach… Jednak nie.
                Strażnicy zatrzymali się, więc zrobiłam to samo, co oni. Jeden spojrzał na mnie i otworzył drzwi, przed którymi staliśmy. Nie wszedł do środka, bo czekał, aż ja to zrobię. Jednak nadal nie ruszyłam się z miejsca. Może to się wydawać bardzo głupie, ale naprawdę chciałam sprawdzić, czy umieją wydać jakiś dźwięk. Zniecierpliwiony strażnik pokazał ręką, żebym weszła. Oczywiście udawałam, że go nie zrozumiałam. Drugi także stracił cierpliwość i popchnął mnie do przodu. Trochę się zbliżyłam do wejścia, ale nadal nie przekroczyłam progu.
- Wchodź wreszcie! – warknął ten przy drzwiach.
Przynajmniej jeden miał język i potrafił go użyć. Tyle mi wystarczyło, więc weszłam pewnym krokiem do sali tronowej.

~~~~~~~~~~~~~~ 
 

Pamiętacie mnie jeszcze? ;)
Przepraszam za tą długą przerwę... Najpierw wakacje, a teraz szkoły :/
Krótki rozdział, ale jest ;) Co o nim sądzicie? Jeżeli go czytasz, to zostaw jakiś komentarz! Może być nawet jedno słowo. Dla mnie to bardzo ważne.

Następny rozdział pojawi się (najwcześniej) w połowie, ale bardziej prawdopodobne jest, że pod koniec października. Będę starała się dodawać jeden rozdział w miesiącu. Zobaczymy, co z tego wyjdzie ;)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ 

czwartek, 28 sierpnia 2014

Krótka informacja

Przepraszam, że dopiero teraz piszę, ale sami wiecie, jak to jest w wakacje. Nie mogłam tego wcześniej zrobić...
Następny rozdział dodam we wrześniu. Mam nadzieję, że jeszcze o mnie pamiętacie ;)

Życzę miłej końcówki wakacji!

piątek, 20 czerwca 2014

Rocznica bloga

UWAGA, UWAGA!
OGŁASZAM, ŻE MINĘŁA ROCZNICA BLOGA "PODRÓŻ W CZASIE"!
Dokładnie miała miejsce 15 czerwca.
Z tej okazji chciałabym podziękować wszystkim, którzy komentowali moje rozdziały.
(kolejność przypadkowa)
  • Starlette - dziękuje ci <3 skomentowałaś prawie każdy mój rozdział *.* nawet nie wiesz, jak mnie to motywuje :*
  • Malwa - dziękuję za wszystko <3 dziękuję, że wysłuchiwałaś moich narzekań na bloga, za twoją motywację i pytania o następny rozdział... nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła :* no i oczywiście dziękuję za komentarz pod 19 rozdziałem *.* naprawdę mnie zaskoczyłaś XD
  • Merr - może i nie pod każdym postem był twój komentarz, ale jak już pisałaś, to długości mojego rozdziału *.* dobra, może trochę przesadzam XD dziękuję <3
  • Numer 10 - dziękuję za każdy komentarz i  pytania ;)
  • El Elliez  - tobie też dziękuję za komentarze :)
  • Tantal Mortes, Noa Darks, Bielana - niedawno tu trafiłyście... i podziwiam was, że wszystko przeczytałyście :O dziękuję za wasze komentarze :)
  • Evell - hmm... za często tu nie byłaś, ale nie mogło cię tutaj zabraknąć :P no i dziękuję za twoje komentarze XD
  • ZuPe, Dżar Jar, Akito Miyake (Jula), Julia Bartczak, Weronika Ch., Fryderyk S. - chyba już tego nie czytacie XD ale co tam, dziękuję za skomentowanie moich pierwszych rozdziałów :P
Dziękuję także anonimom ;)
Nawet nie wiem, kiedy to się stało... Ale dziękuję za ponad 2400 wyświetleń! *.*

Rozdział niedługo opublikuję ;) Tymczasem możecie przeczytać mój opis opowiadaniowy/opowiadanie opisowe XD



Tego dnia miałam małego doła, więc poszłam do mojej najlepszej przyjaciółki, żeby się wyżalić. Normalnie droga do jej domu zajmowała mi niecałe dziesięć minut pieszo, ale tym razem się wlokłam. Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam jak i kiedy mała, wąska warszawska ulica zamieniła się w gęsty bór. Nigdy wcześniej nie trafiłam do tego lasu. Nie miałam pojęcia, że w centrum stolicy Polski może znajdować się bór. Drzewa tworzyły w miarę równe rzędy, więc można by pomyśleć, że zostały posadzone przez człowieka. Stałam na jedynej ścieżce, która prowadziła prosto. Nie potrafiłam dostrzec ani jednego zakrętu, a iglaki otaczały leśną dróżkę. 

Nie znałam tego miejsca i chciałam jak najszybciej zawrócić. Jednak kiedy wykonałam jeden krok w przeciwnym kierunku, walnęłam w coś, co mocno odepchnęło mnie do tyłu. Upadłam. W moje palce wbiły się igły, przez co syknęłam z bólu. Całe moje ciało było obolałe. Oddychałam ciężko, wdychając wilgotne powietrze. Powoli znowu stanęłam na nogach, wyjęłam igły z rąk i rozejrzałam się dookoła. Nie dostrzegłam nic oprócz tej samej ścieżki i drzew iglastych. Żadnych ptaków, robaków... Tylko ja, zwykła piętnastolatka w niebieskiej letniej sukience i w granatowych trampkach, oraz bór w sercu stolicy. Nadal nie wiedziałam, dlaczego upadłam. Wyciągnęłam prawą rękę w kierunku, w którym przed chwilą chciałam się udać. Poczułam ból w palcach, więc odruchowo się cofnęłam. Ból nie ustawał, ale na moich dłoniach nie było nic widać. Miałam złe przeczucia co do tej ścieżki, więc pragnęłam znaleźć jakąś inną drogę. Jednak kiedy chciałam zboczyć ze szlaku, drzewa ustawiły się tak, żeby mi to uniemożliwić. Z braku innego wyjścia, ruszyłam przed siebie wyznaczoną dróżką. Przez panującą w borze ciszę słyszałam każdy mój krok. Wydawało mi się, że ta podróż nie ma końca. Przez cały czas ścieżka prowadziła prosto, a iglaki pilnowały, żebym przypadkiem z niej nie zeszła. 

Kiedy miałam już tego boru naprawdę dość, usiadłam na środku ścieżki i zamknęłam oczy. Sama nie wiedziałam, dlaczego to zrobiłam, ale tak podpowiedziała mi intuicja. Po chwili otworzyłam oczy i zobaczyłam, że jest ciemno, a ja wiszę w powietrzu. Bór zniknął, a tylko ja zostałam. Czułam się dziwnie, siedząc tak pośród czerni. Nagle musiałam zmrużyć oczy przez oślepiające białe światło. Gdy mój wzrok przyzwyczaił się do jasności, zobaczyłam przede mną ogromne ozdobne drzwi. Wstałam, a wrota same się otworzyły. Nie mając innej możliwości, wkroczyłam w nieznane.