- Dzień dobry - nie
znałam tego głosu... - Alex, nieprawdaż?
Podniosłam wzrok.
Ujrzałam dosyć
potężnego faceta...
- Tak, jestem Alex - odpowiedziałam.
Ocenił mnie wzrokiem.
- Nie jesteś stąd? -
bardziej stwierdził niż zapytał...
- Jak widać nie.
Spojrzał na mnie
wymownym wzrokiem, który mówił: "nie takim tonem do mnie".
- Jaki jest powód
twojego przybycia i zmarnowania mi mojego cennego czasu?
Ale jest miły i
gościnny…
- Właściwie, to sama
nie wiem... - odparłam - Abla mnie tu przyprowadziła...
- Moja mała córeczka
przyprowadziła cię do MOJEGO domu?! - powiedział gniewnie. Czyli to jest ojciec
Ably. Nie zazdroszczę jej... – Saher, przyprowadź tu Ablę - nakazał służącemu, który
dotąd stał w kącie, przez co go nie zauważyłam.
Kiedy ten wyszedł,
ojciec Ably zwrócił się do mnie:
- Za chwilę wszystko
się wyjaśni i mam nadzieję, że opuścisz jak najszybciej mój dom.
Aha, dobrze wiedzieć,
że ma mnie gdzieś...
- Na obecną chwilę
nakazuję ci usiąść na tym siedzeniu - wskazał ręką na zwykłe drewniane krzesło.
Usiadłam. To "siedzenie okazało się trochę niestabilne i gdy lekko go
dotknęłam, zachybotało groźnie. Na moje nieszczęście, pan domu to zauważył.
- Obchodź się z tym
krzesłem bardzo ostrożnie, gdyż należało ono do mojego
praprapraprapraprapraprapradziadka, dzięki któremu powstał jeden z najstarszych
rodów: ród Dumlidów.
Usiadłam.
- Oczywiste jest, że
mówię o mojej wspaniałej rodzinie - kontynuował.
Jeszcze dłuuugo mówił
na ten temat. Wiadomo dlaczego ten "wspaniały ród" nazywa się rodem
Dumlidów: ojciec Ably mówiąc o tym był bardzo dumny... Jeju, jak można się aż
tak rozgadać o swoim pochodzeniu?! Wiem, że to jest starożytny Egipt i w ogóle,
ale bez przesady! Nie ma o czym rozmawiać, czy co?!
- Ojcze, kazałeś mi
przyjść, więc jestem - oznajmiła Abla stając koło swojego taty. Nareszcie
przerwał opowieść o rodzie Dumlidów... W końcu!
- Kazałem ci przyjść
tutaj z jej - kiwnął na mnie głową - powodu. Dlaczego przyprowadziłaś ją do
mojego domu?!
- Przyprowadziłam ją
tutaj, ponieważ... - ucięła dziewczynka.
- Tłumacz się
szybciej, ponieważ nie mam ochoty tracić jeszcze więcej czasu z tą oto
dziewczyną, która stoi przede mną - ponaglał Ablę.
Miło z jego strony, że
się do mnie odnosi w taki sposób...
- ... ponieważ
spotkałam Alex, która... która wyszła z pałacu...
Po tych słowach ojciec
Ably nie był już nią zainteresowany, ponieważ ja okazałam się ciekawsza. Słowo
„pałac” zmieniło jego nastawienie do mnie. Wcześniej patrzył na mnie z
niechęcią i pogardą, a teraz z zaciekawieniem i pewnym skrytym podziwem.
- Co robiłaś w pałacu
królowej? - zapytał po chwili.
- Odkąd przybyłam do
Aleksandrii, mieszkam w pałacu, ponieważ królowa była tak miła, że zaoferowała
mi miejsce w swojej posiadłości - musiałam się bardzo wysilić, żeby powiedzieć
to w języku dla niego (mam nadzieję) zrozumiałym... A o lochu to nie mam
zamiaru mu mówić i stracić jego szacunek, który narasta z każdą chwilą, gdy
jest mowa o pałacu.
Nastała cisza, którą
przerwała Abla:
- Ojcze?
- Słucham - powrócił
wzrokiem na swoją córkę.
- Chciałabym, żeby
Alex poznała i porozmawiała z matką...
Spoglądnął na mnie.
- Dobrze, pozwalam ci.
Ja już muszę powrócić do moich spraw.
Skinął do mnie głową z
szacunkiem. Robię się dla niego coraz bardziej ważniejsza. Nareszcie mnie
docenia. I to mi się podoba.
Wychodząc z sali,
kazał niewolnikowi przyprowadzić jego żonę.
Zostałam w sali z
Ablą, która nie wiem dlaczego przyprowadziła mnie do swojego domu.
~~~~~~~~~~~~~~
Przepraszam za moją długą nieobecność. Po pierwsze, zaczęłam prowadzić nowego bloga z Daughter of the Moon <3 : http://because-friendship-is-forever.blogspot.com/. Zapraszam! ;D Szkoły też ostatnio zajęły mi dużo czasu. :/
W każdym razie, rozdział jest. Krótki, ale jest ;)
Dziękuję za ponad 1320 wyświetleń! *o*
Wszystkim życzę WESOŁYCH i spokojnych ŚWIĄT!!! :D
CZYTASZ = KOMENTUJESZ