Kiedy
otworzyłam oczy, nie miałam pojęcia gdzie jestem. Czułam przeszywające mnie
dreszcze… Było tu bardzo zimno. Brrr… Podniosłam wzrok z kamienistej podłogi i
zobaczyłam… KRATY. Siedziałam za kratami. Byłam w lochu. Ale dlaczego? Poczułam straszny ból z tyłu głowy. Dotknęłam ręką
to miejsce. Miałam guza. Ale co się stało? Nic nie pamiętałam… Popatrzyłam na
moje ubranie. Miałam na sobie „piżamę”… I wtedy wszystkie obrazy tej nocy
powróciły do mnie. Złapałam się za głowę. Muszę za wszelką cenę uratować
Cezara… Chociaż nie wiem, czy to dobry pomysł…
1. Nie
wiem, czy można zmienić bieg historii…
2. Jak
Cezar umrze wszyscy mi uwierzą.
3. Kiedy
Cezar umrze, Kleopatra wróci.
4. Może
zostanę wypuszczona z więzienia…
Ale wtedy królowa uwierzy, że
jestem jakąś tam „Wojowniczką”. A to nieprawda. Chyba. Mam taką nadzieję…
- Przepraszam Alex, - na dźwięk
mojego imienia puściłam głowę i spojrzałam w kierunku głosu… Zza krat patrzył
na mnie ten młody strażnik… - próbowałem powstrzymać uderzenie, ale mi się nie
udało…
Spuścił wzrok.
- Wybacz mi, Alex. – szepnął -
Naprawdę nie chciałem, żebyś była tak traktowana… Niestety poza mną nikt nie
był po twojej stronie…
Przeżyłam następny szok. Ja tu
nie wytrzymam psychicznie.
- Ale… Nie masz za co przepraszać
– usłyszałam słowa padające z moich ust – Nie powinnam mówić tego Kleopatrze. –
tym razem to ja spuściłam wzrok – Powinnam działać sama. Powinnam spróbować
uratować Cezara… - głos mi się załamał. Dlaczego mówię coś takiego nieznajomemu
strażnikowi??? Jakoś czułam, że mogę u zaufać… - Wszystko powinnam przemyśleć,
a nie… - przerwałam. Wzięłam głęboki oddech. – Jestem głupia – wyznałam cicho.
Miałam nadzieję, że mnie nie
usłyszał… To, że jestem głupia powiedziałam bardzo, ale to bardzo cicho…
- Nie jesteś głupia – powiedział strażnik.
Zaskoczona (tak, znowu…), popatrzyłam na niego z załzawionymi oczami. Pewnie
wyglądałam na jakąś tchórzliwą dziewczynę… Trudno, niech myśli o mnie co chce.
Cisza wydawała się straszliwie
długa.
- Ja ci wierzę – dodał strażnik -
Myślę, że jesteś Wojowniczką…
- Nie kłam – odburknęłam.
- Ale ja naprawdę ci wierzę! Alex,
na Maata, myślisz, że kłamię?! Nie kłamię! Przyrzekam ci, – prawą rękę położył
na sercu, a lewą podniósł do góry – że wierzę w twoje ostrzeżenia dotyczące
śmierci Cezara i spróbuję ci pomóc.
Patrzyłam na niego nie mogąc uwierzyć,
że dzieje się to naprawdę.
- Dziękuję… - zdołałam wydusić z
siebie – No to jesteś chyba jedyny…
- Obawiam się, że tak…
Znowu nastała cisza. Nie
wiedziałam jak dalej potoczyć rozmowę…
- A tak w ogóle, to jak się
nazywasz? – zapytałam.
- Jeszcze ci nie powiedziałem? –
zmarszczył czoło – Chyba rzeczywiście nie… Jestem Gasser, ale mów do mnie Gass –
uśmiechnął się.
Spróbowałam się uśmiechnąć, ale
wyszedł mi okropny grymas.
- Muszę się stąd wydostać –
powiedziałam po dłuższym namyśle.
- Jeżeli uciekniesz to królowa z
pewnością skaże cię na śmierć – odpowiedział Gass – Nie wiem, jak ty to
zrobiłaś, że dostałaś się tylko do lochu, a nie na tortury, Alex. Królowa nie ma
litości. Masz szczęście. Albo naprawdę cię polubiła. Lub myśli, że jesteś
Wojowniczką…
- Czy królowa już pojechała do
Rzymu?
- Oczywiście, że tak. Wczoraj
rano.
- Chwileczkę… Gass, czy ty
powiedziałeś „WCZORAJ rano”???
- Tak.
- A teraz jest rano, południe,
czy co?
- Jest wieczór, Alex.
- Czyli byłam nieprzytomna aż dwa
dni???!!!
- Wiesz… Mocno dostałaś w głowę…
- Gass, musisz mnie wypuścić!
- Chciałbym, ale nie mogę…
- Masz klucz?
- Nie, klucze ma główny strażnik
lochów.
- No to weź go i mnie wypuść!!!
- Alex… Ja nie mogę… Naprawdę…
- NIE MOGĘ SIEDZIEĆ TUTAJ W
LOCHU, JEŻELI NIKT NIE POMOŻE CEZAROWI! MUSZĘ CHOCIAŻ SPRÓBOWAĆ! GASS,
ROZUMIESZ??? TU CHODZI O CEZARA!!!
- Alex, spokojnie… Zwrócisz tylko
na siebie uwagę…
- WYPUŚĆ MNIE!!!
- Alex, strażnicy nadchodzą –
przybliżył się do kraty i zniżył głos – Proszę, przestań krzyczeć…
- MUSZĘ POMÓC CEZAROWI!!! WYPUŚĆ
MNIE!!!
Nie słyszałam żadnych kroków,
więc niczego się nie obawiałam. Nie słuchałam Gassa. A powinnam… Nagle
zobaczyłam jego ciało osuwające się na podłogę. Przestałam się wydzierać. Nad
nim stało dwóch potężnych strażników. Jeden z nich wziął klucz i otworzył
kratę. Może chce mnie wypuścić? Jednak w ogóle nie miał takich zamiarów… Wszedł
do celi i pięścią prawie trafił mnie w głowę. Na szczęście usunęłam się w
ostatniej chwili. Nie pomyślałam o jego drugiej ręce, aż dostałam mocny cios w
brzuch. Skuliłam się z bólu. Tym razem udało mu się trafić pięścią w moją głowę.
Po raz drugi straciłam przytomność.
~~~~~~~~~~~~~~
CZYTASZ = KOMENTUJESZ